Pszczelarstwo miejskie staje się coraz bardziej modne. Do Polski trafiło z Europy Zachodniej, gdzie ta forma pszczelarstwa rozwija się już od kilkunastu lat. Na chwilę obecną ilość uli zlokalizowanych w granicach Berlina czy Londynu liczy się już w tysiącach.
W polskich miastach tylu pszczół jeszcze nie ma, chociaż z roku na rok zwiększa się liczba miast przyjaznych pszczołom, a na posiadanie własnej pasieki w mieście coraz częściej decydują się organizacje państwowe i samorządowe, a coraz bardziej przyjazne prawo lokalne ułatwia także zajmowanie się pszczelarstwem miejskim jednostkom prywatnym. I chociaż pszczelarstwo miejskie w chwili obecnej ma charakter bardziej wizerunkowy niż jest nastawione na zyski ze sprzedaży produktów pszczelich, okazuje się, że pod względem czysto ekonomicznym pszczelarstwo miejskie może być bardziej efektywne niż pszczelarstwo tradycyjne.
Ile miodu dają miejskie pasieki? To jest oczywiście uzależnione od wielu czynników, jednak Marek Barzyk, opiekun trzech pasiek miejskich zlokalizowanych w centrum Warszawy, twierdzi, że pszczoły miejskie dają zdecydowanie więcej miodu niż uzyskuje się go z pasiek położonych na terenach wiejskich.
Marek Barzyk opiekuje się obecnie kilkunastoma ulami w Warszawie, zlokalizowanymi, między innymi, w okolicach Parku Łazienkowskiego i przy Polach Mokotowskich. Położenie uli w okolicach parków, które są dla pszczół doskonałą bazą pożytkową sprawia, że warszawskie ule rokrocznie gwarantują rekordowe wyniki miodobrania. Sam Barzyk szczególnie wspomina rok 2014, w którym z jednego z warszawskich uli zebrał ponad 100 kg miodu, co było wynikiem kilkukrotnie przewyższającym „średnią krajową”.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl